Czego z redakcji nie widać. Dziennikarze “Polityki” krzywdząco ocenili Panią Minister Leszczynę. Doktor Boy-Żeleński dosadnie przewidział ich podejście.

W niedawnym rankingu ministrów, opublikowanym przez tygodnik Polityka, Pani Minister Leszczyna została oceniona marnie. Pomyłka. Autorzy podsumowania nie zrozumieli skali problemu. 

Pani Minister działa rozumnie i skutecznie, tyle, że po cichu i niezbyt szybko, bo szybko się nie da. 

Punktem odniesienia dla oceny czyichkolwiek działań nie powinna być lista dokonań, lecz sytuacja wyjściowa. Autorzy oceny najwyraźniej nie pofatygowali się by ją wnikliwiej ocenić. 

Powiedzmy sobie wprost: zważywszy na przedmiot działania Ministerstwa Zdrowia, nikt z ministrów Pana Premiera Tuska nie obejmował gorszego bagna. A przecież bagno było właściwie wszędzie. 

W opiece zdrowotnej problemem są ludzie i pieniądze. Jeśli się zastanowić, to przede wszystkim ludzie. Niektóre specjalizacje wytępiono w ciągu wielu lat bezmyślnego zarządzania, jak bizony:  patomorfolodzy, radiolodzy, pediatrzy, interniści, psychiatrzy w ogóle, a psychiatrzy dziecięcy w szczególności – wymieniać można by długo. Problem dotyczy również tzw. allied professionals, z pielęgniarstwem, ratownictwem  i technikami medycznymi na czele. Niedobory występują we wszystkich grupach zawodów medycznych, co oczywiście obniża jakość działania systemu i jest istotą jego niedomogi. Na przykład: skandalicznie długie czasy oczekiwania na diagnostykę ambulatoryjną wynikają często nie z braku aparatury, lecz braku fachowców, którzy opiszą wyniki. 

Czy da się ten brak medycznych profesjonalistek i profesjonalistów nadrobić? Ależ tak! Potrzebny jest jednak czas. Zwłaszcza w edukacji medycznej. Nie da się oszukać nabywania zawodowego doświadczenia, mimo coraz wspanialszych, wspierających edukację technologii. Były próby chodzenia na skróty. Prawdziwie rewolucyjną ideę miała tu Zjednoczona Patologia. Chciała kształcić lekarzy szybko, masowo i nic nie szkodzi, że marnie. Za to (cóż za zaskoczenie!) bardzo opłacalnie dla powstających jak grzyby po deszczu lekarskich szkół zawodowych. Ta koncepcja pojawia się również w szeregach obecnie rządzącej koalicji. Przemysław Witek, poseł PO oświadczył niedawno, że lekarze przejedzą każde pieniądze na ochronę zdrowia, dlatego trzeba nowych lekarzy wypuścić na rynek możliwie masowo i szybko. Pogadamy, kiedy zachoruje bliska panu Witkowi osoba – czy zwróci się wówczas  do losowego lekarza o niepewnych kompetencjach, czy poszuka najlepszych fachowców, korzystając ze swoich politycznych wpływów… A że kiedyś ktoś taki zachoruje, to niestety pewne, bo świat działa w ten sposób. 

Wobec owego najważniejszego wyzwania Pani Mister podjęła zdecydowanie działanie: merytoryczną weryfikację uczelni medycznych. Wystąpiła nie tylko wbrew polityczno-biznesowemu układowi Zjednoczonej Patologii, ale również – przeciwko niektórym prominentnym osobom ze środowiska medycznego, widzącym w nowych “uczelniach medycznych” swoją szansę na niemałe korzyści materialne. 

Już samo to powinno wystarczyć, by dziennikarze Polityki przyznali Pani Minister Leszczynie cztery gwiazdki. Bo stworzyła nadzieję, by w nadchodzącej dekadzie  oni i ich bliscy mieli szansę na rzetelną opiekę medyczną, a nie na rosyjską ruletkę. Warto dać sobie sprawę z katastrofy, która mogła się zdarzyć i do której Pani Minister swoim zdecydowaniem nie dopuściła. 

Pani Minister zrobiła tylko jeden błąd: nie zadbała o odpowiednią i odpowiednio podaną informację o swoich działaniach. Powinni się tym zająć wyspecjalizowani dziennikarze, ale oni też – jak bizony – prawie wyginęli. Preferowane jest dziennikarstwo klikogenne, w opisanym przez Doktora Boya-Żeleńskiego stylu “Dużo, byle jak i prędko.” Oryginalny tekst dotyczył zupełnie innego aspektu życia, ale i tu, niestety, znakomicie pasuje. 

Jest jeszcze sporo prowadzonych w Ministerstwie Zdrowia, pozornie nieefektownych działań, mających jednak wielkie znaczenie dla przyszłości budowania systemu ochrony zdrowia. Wystarczyło przyjrzeć się uważniej, by je spostrzec.

Wiele działań jest w trakcie. Z pewnością nie wszystko pójdzie gładko, bo w żadnym systemie ochrony zdrowia nie jest to możliwe, nawet w najzamożniejszych krajach. Szybko też nie będzie.  

Jako wąsaty dziaders, któremu jest wszystko jedno, czy go wywalą z grona współpracowników Polityki (wdzięk wieku okołokremacyjnego!), będę upierał się przy dwóch wnioskach końcowych.  

  1. Jeśli ocenia się jakość czyjejś pracy, to trzeba koniecznie wziąć pod uwagę zarówno sytuację w momencie jej rozpoczęcia, jak i jakość pracy poprzedników. Pani Izabela Leszczyna jest najlepszą osobą zarządzającą Ministerstwem Zdrowia na przestrzeni kilku dziesięcioleci.  
  1. Obawiam się że Autorce i Autorowi rankingu zabrakło w tym przypadku i wiedzy, i cierpliwości. Powinni skorygować swoją ocenę i przeprosić Panią Minister. 

Pani Izabela Leszczyna porządkuje edukację medyczną. Jest nadzieja dla pacjentów.

Historyjka jest dość krótka i prosta, a w dodatku ma (póki co) happy end. Jak wygląda system ochrony zdrowia, wszyscy wiedzą. I że głównym problemem nie są pieniądze, lecz brak ludzi. Oczywiście, składa się na to znaczny odpływ kadr (to cały worek tematów) i tempo kształcenia nowych. 

Problem narastał od wielu lat, ale podczas ostatnich dwóch kadencji przybrał charakter kataklizmu. 

Zjednoczona Patologia reagowała na nasilające się protesty ze strony pacjentów i medyków manipulując opinią publiczną. Minister Radziwiłł dawał popisy pogardy wobec protestujących rezydentów i personelu pielęgniarskiego. Niejaki Zero wprowadził otwarcie faszystowsko-komunistyczne metody w postępowaniach wobec lekarzy, których winy były znacznie częściej urojone niż prawdziwe, a na pewno – nie poparte wiarygodnymi dowodami. 

Wprowadzono też dwie kluczowe strategie. Główną było wprowadzenie tzw. medycyny uznaniowej: opinie wiernych sług Zjednoczonej Patologii były wiążące i to one, a nie oficjalne wytyczne towarzystw medycznych były podstawą postępowania medycznego. Świetnie widoczny był ten mechanizm podczas COVID-19. O śmiertelnych, dla wielu ludzi, następstwach stosowania medycyny uznaniowej pozwoliłem sobie napisać przy innej okazji

Integralną częścią medycyny uznaniowej stało się jak najszybsze nadrobienie deficytu ilościowego kadr medycznych, bez dbania o jakość ich wykształcenia. Doprowadziło to do otwarcia różnych dziwnych wydziałów lub szkół kształcenia medycznego, bo koncesje rozdawane były ciepłą rączką ministra(nta) oświaty, a oczekiwania finansowe przyszłych nauczających i nauczanych były oczywiste. Kwestię jakości edukacji taktownie rozmywano w ogólnikach, chociaż to właśnie ona miała przełożyć się na jakość leczenia chorych. 

No a potem piekło zamarzło. Do Ministerstwa przyszła Pani Izabela Leszczyna, prawdopodobnie najlepsza osoba zarządzająca tym resortem w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat (dalej moja pamięć nie sięga). Doprowadziła do audytu Państwowej Komisji Akredytacyjnej w nowych uczelniach. W efekcie – w oficjalnym komunikacie, Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Nauki ogłoszono limity przyjęć na studia medyczne w nadchodzącym roku akademickim. Z wykazu uczelni medycznych wypadło osiem uczelni plus jedna filia dużego uniwersytetu medycznego (podaję za rynekzdrowia.pl). Być może część z nich wybroni się w procesie odwoławczym, ale fakt jest niezaprzeczalny: upadł system opierający się na zasadzie “Takie jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam” stanowiącej motto działań ministra(nta) oświaty w poprzednim rządzie. 

Na razie ta historia ma swój dalszy ciąg. Część z uczelni spoza wykazu nadal prowadzi rekrutację. Jeden z ich rektorów miał powiedzieć, że przecież nikt im rekrutowania nie zabronił. Parafrazując klasyka: “Uwielbiam powiew absurdu przy wieczornej lekturze”. Jest jeszcze druga strona tego zjawiska: chętni, by w tej rekrutacji uczestniczyć. A to jest naprawdę smutne. 

LUMPy wyznaniowe trzeba zamknąć natychmiast.

Pozostałość po Zjednoczonej Patologii, zwaną pieszczotliwie w środowisku: LUMP (od Lokalny Uniwersytet Medyczno-Przyrodniczy), trzeba posprzątać pilnie, bo chodzi o bezpieczeństwo milionów ludzi. Bezzwłocznie należy zamknąć zwłaszcza LUMPy wyznaniowe (najsławniejsze są w Toruniu i Lublinie) – z czterech powodów.

1. Ideologizacja studiów – absolwenci będą kierować się wartościami innymi niż dobro pacjenta, co jest pewną tradycją chrześcijaństwa. Jako przykład warto przypomnieć chociażby o sprzeciwie kościołów chrześcijańskich wobec znieczuleń podczas porodów. Nie po to przecież napisano w Piśmie o koszmarze porodu, będącym klątwą pochodzącą od sił najwyższych, żeby pozwalać na takie fanaberie. Czytałem o jednej kobiecie, która za domaganie się znieczulenia okołoporodowego została spalona stosie, ale być może takich przypadków było więcej. A o całkiem współczesnym składaniu życia kobiet na ołtarzu religii wiedzą wszyscy, którzy nie mają zespołu wyparcia, więc nie ma co tego tematu rozwijać.

2. Stanowisko ideologiczne pozostaje w sprzeczności z wiedzą prezentowaną aktualnie przez oficjalną medycynę, co musi mieć bezpośredni wpływ na postępowanie lekarskie. Najbardziej znanym przykladem jest tu szermowanie w dramatycznych sytuacjach podczas ciąży pojęciem dziecka poczętego, które w profesjonalnej medycynie nie istnieje. Warto przypomnieć również o sytuacjach dotyczących medycyny stanów terminalnych, mogących prowadzić do koszmaru uporczywej terapii. Chociażby o przypadku Polaka przebywającego w Plymouth, po zawale serca powikłanym długotrwałym nagłym zatrzymaniem krążenia, które przekreśliło jego szanse na przeżycie. Sąd brytyjski orzekł, że pacjent powinien zostać odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Hierarchowie i politycy katoliccy podkreślali prawo do życia “od poczęcia do naturalnej śmierci”. Kłopot w tym, że byli łaskawi przeoczyć dwa proste fakty: nie ma niczego naturalnego w tym, że za człowieka oddycha maszyna i że fakt bycia Polakiem-katolikiem nie zapewnia nieśmiertelności. Absolwenci wyznaniowych LUMPów sprokurują zapewne więcej tego rodzaju sytuacji. 

3. Funkcjonariusze kościelni i inni prominentni katoprawicowcy niejednokrotnie ignorowali zasady  profesjonalnej medycyny albo wręcz sprzeciwiali się im. Najlepszym przykładem może być tu kwestia szczepień ochronnych, oraz ograniczeń związanych z profilaktyką chorób zakaźnych w ogóle. Takie podejście absolwentów wyznaniowych LUMPów może stworzyć zagrożenia dla pacjentów i zapewne stworzy.

4. Sposób rekrutacji jest rodzajem preselekcji kandydatów. Należy przyjąć, że uczelnie ideologiczne wychodzą z założenia, że każdy kto zapłacił im za studia medyczne, otrzyma dyplom lekarski. To napędzi im kolejnych kandydatów i kolejne przychody. Z drugiej strony – spycha na plan dalszy merytoryczny poziom wykształcenia medycznego absolwentów i prawie promuje chciwość jako podstawę osobowości kandydatów. Nie wydaje się nieprawdopodobny ich sposób myślenia: „wezmę świadectwo od proboszcza, zapłacę trochę kasy, ale potem kupię se dyplom i będę kosił dużo większą kasę”. Nie jestem pewien czy pacjenci będą zadowoleni z takich lekarzy.

Dlaczego pozwalam sobie stwierdzić, że wyznaniowe LUMPy należy zamknąć natychmiast? Bo alternatywą jest unieważnianie wydanych przez nie dyplomów lekarskich i/lub mozolna ich weryfikacja. Czasochłonne, kosztowne i dające mnóstwo propagandowego paliwa populistom. 

Oczywiście, również powstające ostatnio inne dziwne szkoły medyczne, chociaż nieskażone ideologicznie, będą wymagały weryfikacji pod kątem elementarnej jakości edukacji. Ale to już zupełnie inna historia.

Milicyjnej bandyterki, zgonów  ciężarnych i OIOMów jako przechowalni będzie więcej? Tak – jeżeli plan satrapy i jego gromadki się powiedzie.

Warto nie przeoczyć, że różnorodne obrzydliwe działania Zjednoczonej Patologii wobec pacjentek, pacjentów i personelu medycznego są częścią większej kampanii. Gra idzie o władzę (czyli – olbrzymią kasę).  A dodatkowo – o jeszcze trochę kasy, na niższych szczeblach szeroko rozumianego aparatu. I nie jest to teoria spiskowa tylko analiza powszechnie dostępnych danych. 

Wspomniana strategia składa się z trzech łatwych do rozszyfrowania kierunków działania. Opiera się na pomysłach użytych do deformy wymiaru sprawiedliwości.

Pierwszy, a przy tym kluczowy element strategii Zjednoczonej Patologii, który już jest w pełni realizowany – to podważanie zasad współczesnej medycyny, jako co najwyżej względnych, zawsze wówczas, gdy rządzącym będzie to na rękę. 

Najłagodniejszym działaniem jest tutaj niewątpliwe przyzwolenie na wypowiadanie opinii medycznych przez osoby pozbawione kwalifikacji w tym  zakresie i traktowanie ich jako wiążące. Nawet jeżeli te opinie (a niekiedy i związane z nimi czyny) mogą wpływać lub faktycznie wpływają na postępowanie wobec konkretnych pacjentów lub całych ich grup. Dobrym przykładem może tu być kompletny brak reakcji oficjalnej władzy na negowanie pandemii przez toruńskiego kapłana Wielkiej Mamony, albo – na proepidemiczne wrzaski  neofaszystów. 

Trochę cięższy kaliber, to absolutna obojętność wobec antyszczepionkowej akcji Janusza Zwanego Dzbanem i jego równie alternatywnie błyskotliwej koleżanki. Powinni stać się obiektem śledztwa, ale nic takiego się nie stało. W końcu – szkodzenie ludzkiemu zdrowiu jest istotne dla Zjednoczonej Patologii tylko do momentu porodu. 

Jeszcze większy ciężar gatunkowy ma przyjęcie opinii kompletnie pozbawionej kompetencji medycznych organizacji (nazywa się chyba Ordo Amoris, ale nie zaprzątam sobie pamięci nieukami), jako oficjalnego uzasadnienia postępowania lekarskiego. Kontekstem było zakończenie nie rokującej ciąży, zaś opinia zawierała twierdzenie, że depresja nie stanowi realnego problemu medycznego, ani tym bardziej zagrożenia. Szczegóły możecie sobie Państwo wyszukać w Internecie. Oczywiście, nie chodzi o to, że Ordo Amoris nie może publikować opinii. Każdy może, tyle że w przypadku niefachowców takie opinie mają znaczenie wyłącznie towarzyskie. Przyjęcie takiej opinii przez lekarza, powinno natomiast zaprowadzić go przed oblicze prokuratora, a następnie – przed sąd. 

Temat najgorętszy, to oczywiście ciąża i aborcja. Rozpowszechnianie nieprawdy przez proporodowców, demonstrujących fotografie z późnych poronień, co jest intencjonalnie fałszywym przekazem społecznym, nie jest w ogóle ścigane. A powinno. 

No i najważniejsze – wypisywane i wykrzykiwane przez proporodowców hasło o tym, że aborcja zabija dzieci świadczy wyłącznie o nieuctwie i złej woli. Tak samo jak okrutne represje milicjantek i milicjantów (na zaszczytne określenie: policja trzeba sobie zasłużyć) wobec kobiet po samoistnym lub sprowokowanym poronieniu. Zgodnie z zasadami współczesnej medycyny o człowieku mówi się od jego porodu. Przedtem jest to płód. Oczywiście, o płód się dba, diagnozuje i nawet operuje, jeżeli trzeba i można. Trzeba się jednak pogodzić z tym, że nie każda ciąża kończy się dobrze i że istnieją możliwości, żeby to przewidzieć. Zaś słynna deklaracja satrapy, że chodzi o to, żeby poród był konieczny, bo umożliwi chrzest i katolicki pochówek, świadczy o tym z jak dalece zaburzoną osobowością mamy do czynienia. 

Aborcja nie jest zabójstwem dziecka. Jest przerwaniem ciąży. To jest profesjonalna, medyczna interpretacja. Rozumiem, że dla fanatycznych nieuków może być ona nie do przyjęcia. 

Drugi element strategii Zjednoczonej Patologii, to neutralizacja tych, którzy mogą jej przeszkodzić. Czyli przede wszystkim – Izb Lekarskich i wszelkich medycznych związków zawodowych. On również jest już w trakcie realizacji, chociaż skutki szczęśliwie są na razie marne. Pisali o tym fachowcy, pozwoliłem sobie niedawno wypowiedzieć się i ja (w tym miejscu, na przykład) – więc teraz krótko. 

Niejaki Andrzejek, zarządzający przez pomyłkę systemem ochrony zdrowia, na każdym kroku deprecjonuje środowisko medyczne, szermując przede wszystkim argumentami, że jest to elitarna korporacja i wyjątkowo nieuczciwa grupa ludzi. Wielki S. J. Lec napisał, żeby nigdy nie dyskutować z głupcem – ludzie mogą nie dostrzec różnicy. Nie wiem, dlaczego ten aforyzm przypomniał mi się akurat teraz. Na pewno bez związku. 

Znacznie poważniejsze jest powoływanie komisji do spraw nękania przez Izby Lekarskie lekarzy prezentujących opinie i metody działania skrajnie odmienne od zalecanych przez nowoczesną medycynę. Opartą na faktach, zebranych i zanalizowanych według precyzyjnie zdefiniowanych kryteriów. Dodatkowe wsparcie w walce z egzekwowaniem rzetelnej medycyny ma zapewnić ludowy trybun oczywistej sprawiedliwości i jego drużyna. Wszystko to ma uniemożliwić sprzeciw wobec decydowania o ludzkim zdrowiu i życiu według modelu “Bo tak!”, konsekwentnie wprowadzanego w dziedzinie prawa, bezpieczeństwa, etc. 

Trzeci i ostatni element strategii opiera się na prostym, kaskadowym rozumowaniu: “lekarzy jest zbyt mało, a ludzie narzekają na długie kolejki” – “wykształćmy więcej lekarzy (przy okazji, jeżeli będzie ich dużo, obniżymy ich roszczeniowość), to ludzie będą zadowoleni”  – “nie da się…” – “jak to! – stwórzmy nowe uczelnie medyczne! wszędzie, gdzie się da! – nawet przy kościołach, nie! zwłaszcza przy kościołach” – “ale to będą marni lekarze!” – “ale za to ideowi, a my i nasze rodziny nie będziemy się u nich leczyć bo mamy odpowiednie instytuty, no i parę znajomych osób zarobi na tej edukacji też nieźle, z kapłanem Wielkiej Mamony na czele!”

Może brzmi to żartobliwie, ale sprawa jest jednak poważna. Lekarzy – tak samo jak każdą inna populację zawodową – dotyczy rozkład poziomu kompetencji według krzywej Gaussa. Wynika z niej bezlitośnie, że większość jest przeciętna, niewielki odsetek, to geniusze, a bezmyślni ignoranci, to również niewielka podgrupa. W tym rozumowaniu jest jeden poważny haczyk. Wprowadzany właśnie przez oblecha od edukacji system szkoleń lekarzy może spowodować, że nowy szczyt krzywej, czyli nowa przeciętna, wypadnie tam, gdzie dziś jest poziom tych z istotnymi niedostatkami wiedzy medycznej. Trochę bardziej niebezpiecznie się zrobi, nieprawdaż? 

Tytułowe koszmary pozostają bez konsekwencji, dopóki Zjednoczona Patologia dysponuje aparatem represji. Jeżeli przegra wybory, może być jej przykro. Trzeba więc wprowadzić takie zmiany, które będą wymagały długiego czasu i bardzo trudnych starań, by je odkręcić. Na przykład, wprowadzić do systemu odpowiednio wielu, odpowiednio ideowych lekarzy. A potem szybko ich awansować. Przecież to już drużyna satrapy ma opanowane. A późniejsze unieważnianie dyplomów lekarskich lub przymusowe uzupełnianie wiedzy przez absolwentów medycznych studiów modlitewnych może być wręcz niewykonalne. 

Zamiast konkluzji – cytat. Jedno z pierwszych zdań wspaniałej powieści:

„Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie (…)” 

(M. Bułhakow: „Mistrz i Małgorzata”)

Pozwalam sobie uświadomić Państwu, że powoli staje się dla nas oczywistym, że żyjemy dłużej i sprawniej. Dla niektórych taki stan rzeczy jest naturalny i nieodwracalny. Otóż nie jest. Ideologizacja medycyny, jako przeciwieństwo tej opartej na możliwie twardych danych, musi skończyć się źle dla chorych i ich rodzin. Wiemy to z historii medycyny. Polska ma koszmarną szansę stać się liderem w liczbie bezsensownych śmierci i możliwego do uniknięcia inwalidztwa. Będzie to dotyczyć każdej i każdego z Państwa, niezależnie od poglądów. A wszystko – w imię utrzymania władzy przez chciwych nieudaczników. 

Podobieństwo opisanych w tekście osób do prawdziwych postaci jest przypadkowe. Prawdopodobnie. 

Oficjalne zakończenie epidemii COVID-19: dobry moment na podsumowanie dokonań Zjednoczonej Patologii.

WHO ogłosiło koniec epidemii COVID-19, jako stanu naglącego i przejście choroby w kolejny etap – stabilnej obecności w ludzkiej populacji. Minister zdrowia ogłosił zamiar zniesienia ograniczeń epidemiologicznych w lipcu tego roku. Z pewnością przy okazji obwieści zwycięstwo Zjednoczonej Patologii nad zarazą, czemu będą wtórować inni prorocy tej formacji. Zanim jednak zaczną obwieszczać swoje zasługi, warto na spokojnie zastanowić się, jaki jest bilans ich rzeczywistych dokonań na tym polu. 

Poniższy spis nie jest jakimś systematycznym przeglądem. To raczej lista udokumentowanych zdarzeń, które najbardziej wryły mi się w pamięć. Oto one – wraz z konsekwencjami dla ludzkiego zdrowia i życia.

Opóźniona edukacja personelu medycznego, zwłaszcza lekarzy POZ i osób pracujących w systemie Ratownictwa Medycznego.

Już na początku pandemii WHO ogłosiła bardzo proste (z konieczności – nasza wiedza była wtedy minimalna) zasady postępowania z osobami chorymi na COVID-19. W tym – podstawowe parametry, które można było prosto monitorować w warunkach domowych. A także – ich wartości, których przekroczenie  powinno stanowić o możliwie szybkiej hospitalizacji chorej osoby. Kluczowymi parametrami były: ciśnienie krwi, tętno, liczba oddechów i saturacja krwi (SpO2) mierzona przy pomocy najprostszego pulsoksymetru. Przygotowano materiały edukacyjne dla medyków. Niestety – podczas kiedy w wielu krajach świata edukowano możliwie intensywnie i personel, i jak najszersze grupy społeczeństwa, u nas Ministerstwo Zdrowia nie zrobiło w tej kwestii nic. Chciwy Krzyżowiec zajmował się działaniami wizerunkowymi i klaskaniem. 

Efekt był przerażająco prosty: odmowy skierowania na hospitalizację lub wręcz – wysłania zespołów Ratownictwa Medycznego, pomimo dramatycznie złych wartości parametrów wskaźnikowych,  relacjonowanych przez wzywające pomoc rodziny chorych osób. W rezultacie – chorzy umierali w domach albo byli przyjmowani do szpitali w stanie dającym w praktyce minimalne szanse przeżycia. I nie mówimy tu jedynie o tak ukochanych przez Pinokia i Krzyżowca starcach z chorobami współistniejącymi. Umierali w następstwie tego bałaganu również ludzie zdecydowanie młodzi.

Ignorowanie antyepidemików, a potem antyszczepionkowców wśród nielekarzy, bronienie ich wśród lekarzy. 

…a skoro jesteśmy już przy edukacji społeczeństwa: Zjednoczona Patologia nie kiwnęła palcem gdy ich (albo prawie ich) politycy i lekarze sprzeciwiali się ograniczeniom epidemicznym, a nawet je sabotowali. To samo dotyczyło antyszczepionkowców w obydwu grupach. Co więcej założono zespół parlamentarny do spraw sanitaryzmu, czyli – przeciwdziałania ograniczeniom epidemicznym. I kolejny zespół, do spraw Izb Lekarskich, mający bronić przed nimi (ze wsparciem ministerstwa Zerro) lekarzy antyszczepionkowców. 

Nie reagowano również na postawę kleru katolickiego, otwarcie negującego epidemię i związane z nią ograniczenia, a także – negującego potrzebę szczepień ochronnych. 

Cóż, walka o najprościej myślący elektorat okazała się ważniejsza od ludzkiego zdrowia i życia. 

Ostentacyjne udawanie końca epidemii podczas kampanii prezydenckiej

To punkt szczególny. Pinokio podczas kampanii głosił nieustannie, że epidemia została przez ich hufce pokonana i nie ma co panikować. Precz maseczki, pełna wolność dla gęstych zgromadzeń prawdziwych patriotów, z entuzjastycznym wymienianiem uścisków dłoni. Pinokio, Adrian i Chciwy Krzyżowiec robili to z pełnym rozmysłem, bo liczyło się zwycięstwo. Fala zgonów nadeszła później…

Respiratory…

…i wszystko jasne. Sprowadzono niezdatny do użytku złom. Sądząc z efektywnych zakupów dokonanych przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i Fundację Pani Dominiki Kulczyk, można było kupić taniej. Respiratorów byłoby mniej, ale za to sprawnych i odpowiadających obowiązującym standardom. Tych respiratorów zabrakło dla niektórych pacjentów.

Być może część z Państwa odnajdzie w tych historiach opowieści o osobach z Waszych rodzin, lub takich, z którymi łączyła Was przyjaźń, a którzy zmarli w opisanych powyżej okolicznościach. Chociażby przez wzgląd na pamięć o tych, którzy nie przeżyli epidemii, powinniśmy pamiętać również o tych, którzy arogancją i zaniedbaniem przyczynili się do ich śmierci.

Zjednoczona Patologia zmierza do bycia medyczną wyrocznią. Kolejny etap puczu przeciwko zdrowiu i życiu, w imię władzy.

Jeżeli ten plan się powiedzie, to o prawidłowości postępowań medycznych decydować będzie Zero i jego psychotyczna, niedouczona gromadka.

W końcu stycznia wystartował zespół parlamentarny ds Izb lekarskich. Parlament ma do tego prawo, bo Izby Lekarskie po upadku PRL powołał i może podjąć decyzję o ich likwidacji. 

Komisji Przewodniczy Anna Maria Siarkowska, która wprawdzie o medycynie pojęcie ma nienachalne, ale braki wiedzy wyrównuje ambicją. 

Pomyślicie Państwo: nuda, nic nowego. To tylko pozory. Najciekawsze zaczyna się bowiem teraz.

Otóż, już na pierwszym posiedzeniu zespołu pojawił się (podaję za za politykazdrowotna.com) przedstawiciel ministerstwa specyficznie rozumianej sprawiedliwości, Rafał Kierzynka i oświadczył, że jego instytucja będzie zmierzać do włączenia prokuratorów w spory pomiędzy lekarzami, a sądami lekarskimi. “Jego zdaniem w sporach np. między lekarzem, a izbą lekarską ten pierwszy nie ma dostatecznej ochrony. Obecnie lekarz, m.in. za wypowiedzi publiczne, a nie narażenie pacjenta na utratę zdrowia jest zagrożony np. odebraniem prawa wykonywania zawodu.” 

Poczuli się Państwo zdezorientowani? To dopiero początek. „ W związku z tym istnieje koncepcja taka, żeby do tych postępowań włączony został prokurator. Jak wiadomo prokurator to nie tylko organ ścigający przestępców, ale to także rzecznik praworządności i dlatego (…)  jest w stanie przystępować do w zasadzie każdego postępowania, także do postępowania dyscyplinarnego przed organami samorządu lekarskiego„. 

Jeszcze dalej  poszedł w swych wypowiedziach wiceminister Marcin Warchoł (podaję za mp.pl), który: “(…) zapowiedział udzielenie „każdego możliwego wsparcia prawnego” lekarzom, którym sądy lekarskie zawieszają prawo wykonywania zawodu za prezentowanie poglądów sceptycznych wobec szczepień przeciwko COVID-19 oraz szerzej – wobec strategii walki z pandemią, przyjętej przez rząd.

Takie charakterystyczne dla Zjednoczonej Patologii ujęcie sprawy sugeruje, że ” oficjalna medycyna” jest w istocie przestępczym kartelem. Cóż, rozumiem, że oceniają innych według siebie. 

Była jeszcze wisienka na torciku: “(…)będę też osobiście prosił o udział, zaangażowanie Prokuratora Generalnego w tej sprawie – mówił wiceminister Marcin Warchoł”. Naprawdę mamy uwierzyć, że to jest spontaniczna inicjatywa  wiceministra, a nie pomysł jego zakochanego w sobie (z wzajemnością) i władzy (bez wzajemności) szefunia? “Przyjacielu, nie każ mi w to wierzyć, to obraża moją inteligencję” (Mario Puzo).  W spontaniczność aparatczyków raczej nie można wierzyć, ale już w intencje liderów Zjednoczonej Patologii – trzeba, jak najbardziej. Wrócimy do nich na końcu. 

Zweryfikujmy przede wszystkim podstawy tego całego bełkotu. 

Czytaj dalej „Zjednoczona Patologia zmierza do bycia medyczną wyrocznią. Kolejny etap puczu przeciwko zdrowiu i życiu, w imię władzy.”

Afera mleczna w NFZ i Willa+. Cóż za piękny zbieg okoliczności! Bójcie się nie-lewacy i nie-komuniści!

Niedawno NFZ ogłosiło, że wyciągnie surowe konsekwencje finansowe wobec lekarzy, którzy wypisywali specjalne mleko dla dzieci z alergiami mimo, że przekroczyły one wiek do którego obowiązuje refundacja. Mimo, że z dokumentacji pacjentek i pacjentów wynikało jasno, że wskazania do stosowania takiego żywienia utrzymywały się nadal. 

Zjednoczona Patologia rzadko o tym mówi, ale refundację ogranicza, gdzie tylko może. Albo w ogóle jej nie przyznaje, mimo ewidentnych wskazań medycznych. Oczywiście, warte naszej uwagi są tylko te metody, które mogą zapobiec inwalidztwu albo przedwczesnej. Wystarczy tylko tyle i aż tyle. Z pewnego punktu widzenia można traktować refundację, jako wyraz wsparcia przez państwo dla  najbardziej istotnych metod diagnostyki i terapii. Są to przy tym nierzadko metody najnowocześniejsze. Otóż, jeżeli tak spojrzymy na refundację, to Polska raczej cofa się medycznie, niż rozwija, bo świat nam ucieka. 

Czytaj dalej „Afera mleczna w NFZ i Willa+. Cóż za piękny zbieg okoliczności! Bójcie się nie-lewacy i nie-komuniści!”

Pycha i Szmal dobrowolnie opowiada, dlaczego jakość szpitali publicznych będzie coraz gorsza.

Uczciwe wyznanie naszej patowładzy, co jest dla niej najważniejsze w zarządzaniu szpitalami i dlaczego ludzie w nich będą umierać coraz częściej, przemknęło w minionym roku bez echa. Rzecz  zrozumiała wobec lawiny nadzwyczajnych zdarzeń. 

 25 listopada portal Polityka Zdrowotna opublikował wyniki 7 rankingu BFF Banking Group na najlepiej zarządzane szpitale publiczne. Portal ten zazwyczaj jako pierwszy podaje wieści ze świata Ministerstwa Zdrowia, w tym – doniesienia o nowych dokumentach regulujących działanie w ochronie zdrowia. Patronem Honorowym rankingu był rzecznik Praw Pacjenta, medialnym – Rzeczpospolita, a instytucjonalnymi: Polska Federacja Szpitali i Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych. Jeżeli ta lista obecności wydała się Państwu przydługa, to postaram się przekonać Was za chwilę, że ma ona znaczenie. I to takie makabryczno-pikantne. 

Czytaj dalej „Pycha i Szmal dobrowolnie opowiada, dlaczego jakość szpitali publicznych będzie coraz gorsza.”

W Nowej Soli było nie tylko o  pieniądzach. Padło oskarżenie w sprawie śmierci matki.

Na początku grudnia satrapa wygłosił słynną wypowiedź o pieniądzach lekarzy. Ale nie tylko. Był tam niezwykle mocny element, który w komentarzach nie znalazł odzwierciedlenia.

Dyktatorcio sugerował, że jego mama nie otrzymała w szpitalu należytej opieki, a można wręcz wnioskować z jego wypowiedzi… Zresztą sami Państwo wywnioskujcie (cytuję relację onet.pl z Nowej Soli, z 4 grudnia 2022); “Wówczas dodał, że był w tym szpitalu z uwagi na leczenie jego matki Jadwigi Kaczyńskiej. — Ona też mogła uniknąć tej śmierci, gdyby różne rzeczy były inaczej zrobione.” 

Wymowa tego stwierdzenia jest porażająca, bo łatwo je odczytać następująco: “nie dołożono należytych starań przy ratowaniu mojej matki”.

Siłą rzeczy nasuwa się pytanie: w którym to szpitalu była leczona rzeczona Pierwsza Pacjentka? W Wojskowym Instytucie Medycznym. Ponieważ medycyna jest rodzajem małej wioski, gdzie wieści rozchodzą się bardzo sprawnie, bardzo wiele osób z naszego środowiska wiedziało doskonale, że szpital dosłownie fruwał dookoła tej właśnie pacjentki, trudnej pod wieloma względami. Starali się jak tylko mogli. Medycyna niestety nie jest w stanie ocalić wszystkich i wszystkiego – nawet wówczas gdy wykorzystuje całą dostępną wiedzę i technologię. 

Zresztą, spójrzmy na problem z jeszcze trochę innej strony. Czy wyobrażacie sobie Państwo jakąkolwiek instytucję resortową – czyli skrajnie zależną od aktualnych władz państwa – gdzie nie dołożono by wszelkich starań,  żeby oczekiwania owych władz zaspokoić? Nie ma takiej możliwości, jeżeli tylko nie wybuchła akurat wojna domowa. 

Bardzo dobry zespół profesjonalistek i profesjonalistów medycznych, w bardzo dobrze wyposażonym szpitalu, przeznaczonym, m. in., do leczenia najważniejszych osób w państwie, starał się leczyć pacjentkę najlepiej, jak to było możliwe. Niestety, w realnej medycynie nie istnieje pojęcie gwarancji sukcesu. Zwłaszcza w odniesieniu do ciężko chorych osób. 

Satrapa, być może, nie ma tej świadomości. Albo – co bardziej prawdopodobne – z całym rozmysłem wysłał z Nowej Soli przekaz do swojego elektoratu i do tzw. Kanapy (czyli części społeczeństwa, która nie głosuje, bo uważa, że nie ma silnej potrzeby, żeby cokolwiek zmieniać). Brzmiał ów przekaz mniej-więcej tak: “Widzicie, ja nie jestem uprzywilejowany, ja tak jak wy cierpię z powodu źle działającej opieki zdrowotnej, ale to wszystko wina tych chciwych lekarzy, którzy w pogoni za pieniądzem przestają dbać o pacjentów! Nawet mamusi mi mi nie uratowali, chociaż mogli!” Nie baczył przy tym, w kogo tak naprawdę uderza.

Po prostu – przyzwyczajono go, że może bezkarnie szkalować kogo chce, jeżeli tylko doraźne cele tego wymagają. 

Za tą drugą koncepcją przemawia fakt, że jego podłość poddał się zabiegowi drugiego ze swych boskich kolan właśnie w Wojskowym Instytucie Medycznym. Czy oddawałby swoje bezcenne ciałko we władanie mordercom swojej mamy? Śmiem wątpić.

Chodziło raczej o doraźny, prosty przekaz, który miał się wspawać do mózgów żelaznego elektoratu i Kanapy.

Oczywiście, nasuwa się naturalne pytanie: czy jego małość się nie wstydzi? Chodzi mi o zwykłą ludzką przyzwoitość, nie pozwalającą bez wstydu spojrzeć w oczy osobom niesłusznie oczernionym. Pozostawiam je jako materiał do ewentualnych Państwa rozmyślań. 

Wszystko układa się w jedną całość. Pandemia i czas popandemiczny uświadamiają coraz dotkliwiej, coraz liczniejszym grupom, w jak opłakanym stanie jest system opieki zdrowotnej. Narracja satrapy jest prosta i brzmi w tym stylu: “Tak, lekarze są chciwi. To właśnie przez nich nie ma pieniędzy na diagnostykę i leczenie, więc ludzie częściej chorują. Czasami nawet z tego powodu umierają, jak moja mama.” 

Satrapa liczy (nie bez szans na sukces), że suweren i Kanapa uwierzą, że wszystko jest prostą konsekwencją lekarskiej chciwości. Że zapomną o wynikających z dramatycznego zarządzania systemem opieki zdrowotnej  kolejkach, absurdalnych czasach oczekiwania, braku refundacji dla metod ratujących życie, braku personelu lekarskiego, pielęgniarskiego i w ogóle – całego medycznego. Że uwierzą w konieczność budowania kolejnych, przeznaczonych dla wybrańców satrapy, “złotych klinik” rozsianych po kraju i tak dalej… W końcu nie w takie bzdety suweren i Kanapa już wierzyli w przeszłości. Co byłoby zdziwieniem? Gdyby satrapa zdziwił się bardzo nieprzyjemnie po wyborach. Czego serdecznie Państwu i sobie życzę. 

Verified by MonsterInsights