Milicyjnej bandyterki, zgonów  ciężarnych i OIOMów jako przechowalni będzie więcej? Tak – jeżeli plan satrapy i jego gromadki się powiedzie.

Warto nie przeoczyć, że różnorodne obrzydliwe działania Zjednoczonej Patologii wobec pacjentek, pacjentów i personelu medycznego są częścią większej kampanii. Gra idzie o władzę (czyli – olbrzymią kasę).  A dodatkowo – o jeszcze trochę kasy, na niższych szczeblach szeroko rozumianego aparatu. I nie jest to teoria spiskowa tylko analiza powszechnie dostępnych danych. 

Wspomniana strategia składa się z trzech łatwych do rozszyfrowania kierunków działania. Opiera się na pomysłach użytych do deformy wymiaru sprawiedliwości.

Pierwszy, a przy tym kluczowy element strategii Zjednoczonej Patologii, który już jest w pełni realizowany – to podważanie zasad współczesnej medycyny, jako co najwyżej względnych, zawsze wówczas, gdy rządzącym będzie to na rękę. 

Najłagodniejszym działaniem jest tutaj niewątpliwe przyzwolenie na wypowiadanie opinii medycznych przez osoby pozbawione kwalifikacji w tym  zakresie i traktowanie ich jako wiążące. Nawet jeżeli te opinie (a niekiedy i związane z nimi czyny) mogą wpływać lub faktycznie wpływają na postępowanie wobec konkretnych pacjentów lub całych ich grup. Dobrym przykładem może tu być kompletny brak reakcji oficjalnej władzy na negowanie pandemii przez toruńskiego kapłana Wielkiej Mamony, albo – na proepidemiczne wrzaski  neofaszystów. 

Trochę cięższy kaliber, to absolutna obojętność wobec antyszczepionkowej akcji Janusza Zwanego Dzbanem i jego równie alternatywnie błyskotliwej koleżanki. Powinni stać się obiektem śledztwa, ale nic takiego się nie stało. W końcu – szkodzenie ludzkiemu zdrowiu jest istotne dla Zjednoczonej Patologii tylko do momentu porodu. 

Jeszcze większy ciężar gatunkowy ma przyjęcie opinii kompletnie pozbawionej kompetencji medycznych organizacji (nazywa się chyba Ordo Amoris, ale nie zaprzątam sobie pamięci nieukami), jako oficjalnego uzasadnienia postępowania lekarskiego. Kontekstem było zakończenie nie rokującej ciąży, zaś opinia zawierała twierdzenie, że depresja nie stanowi realnego problemu medycznego, ani tym bardziej zagrożenia. Szczegóły możecie sobie Państwo wyszukać w Internecie. Oczywiście, nie chodzi o to, że Ordo Amoris nie może publikować opinii. Każdy może, tyle że w przypadku niefachowców takie opinie mają znaczenie wyłącznie towarzyskie. Przyjęcie takiej opinii przez lekarza, powinno natomiast zaprowadzić go przed oblicze prokuratora, a następnie – przed sąd. 

Temat najgorętszy, to oczywiście ciąża i aborcja. Rozpowszechnianie nieprawdy przez proporodowców, demonstrujących fotografie z późnych poronień, co jest intencjonalnie fałszywym przekazem społecznym, nie jest w ogóle ścigane. A powinno. 

No i najważniejsze – wypisywane i wykrzykiwane przez proporodowców hasło o tym, że aborcja zabija dzieci świadczy wyłącznie o nieuctwie i złej woli. Tak samo jak okrutne represje milicjantek i milicjantów (na zaszczytne określenie: policja trzeba sobie zasłużyć) wobec kobiet po samoistnym lub sprowokowanym poronieniu. Zgodnie z zasadami współczesnej medycyny o człowieku mówi się od jego porodu. Przedtem jest to płód. Oczywiście, o płód się dba, diagnozuje i nawet operuje, jeżeli trzeba i można. Trzeba się jednak pogodzić z tym, że nie każda ciąża kończy się dobrze i że istnieją możliwości, żeby to przewidzieć. Zaś słynna deklaracja satrapy, że chodzi o to, żeby poród był konieczny, bo umożliwi chrzest i katolicki pochówek, świadczy o tym z jak dalece zaburzoną osobowością mamy do czynienia. 

Aborcja nie jest zabójstwem dziecka. Jest przerwaniem ciąży. To jest profesjonalna, medyczna interpretacja. Rozumiem, że dla fanatycznych nieuków może być ona nie do przyjęcia. 

Drugi element strategii Zjednoczonej Patologii, to neutralizacja tych, którzy mogą jej przeszkodzić. Czyli przede wszystkim – Izb Lekarskich i wszelkich medycznych związków zawodowych. On również jest już w trakcie realizacji, chociaż skutki szczęśliwie są na razie marne. Pisali o tym fachowcy, pozwoliłem sobie niedawno wypowiedzieć się i ja (w tym miejscu, na przykład) – więc teraz krótko. 

Niejaki Andrzejek, zarządzający przez pomyłkę systemem ochrony zdrowia, na każdym kroku deprecjonuje środowisko medyczne, szermując przede wszystkim argumentami, że jest to elitarna korporacja i wyjątkowo nieuczciwa grupa ludzi. Wielki S. J. Lec napisał, żeby nigdy nie dyskutować z głupcem – ludzie mogą nie dostrzec różnicy. Nie wiem, dlaczego ten aforyzm przypomniał mi się akurat teraz. Na pewno bez związku. 

Znacznie poważniejsze jest powoływanie komisji do spraw nękania przez Izby Lekarskie lekarzy prezentujących opinie i metody działania skrajnie odmienne od zalecanych przez nowoczesną medycynę. Opartą na faktach, zebranych i zanalizowanych według precyzyjnie zdefiniowanych kryteriów. Dodatkowe wsparcie w walce z egzekwowaniem rzetelnej medycyny ma zapewnić ludowy trybun oczywistej sprawiedliwości i jego drużyna. Wszystko to ma uniemożliwić sprzeciw wobec decydowania o ludzkim zdrowiu i życiu według modelu “Bo tak!”, konsekwentnie wprowadzanego w dziedzinie prawa, bezpieczeństwa, etc. 

Trzeci i ostatni element strategii opiera się na prostym, kaskadowym rozumowaniu: “lekarzy jest zbyt mało, a ludzie narzekają na długie kolejki” – “wykształćmy więcej lekarzy (przy okazji, jeżeli będzie ich dużo, obniżymy ich roszczeniowość), to ludzie będą zadowoleni”  – “nie da się…” – “jak to! – stwórzmy nowe uczelnie medyczne! wszędzie, gdzie się da! – nawet przy kościołach, nie! zwłaszcza przy kościołach” – “ale to będą marni lekarze!” – “ale za to ideowi, a my i nasze rodziny nie będziemy się u nich leczyć bo mamy odpowiednie instytuty, no i parę znajomych osób zarobi na tej edukacji też nieźle, z kapłanem Wielkiej Mamony na czele!”

Może brzmi to żartobliwie, ale sprawa jest jednak poważna. Lekarzy – tak samo jak każdą inna populację zawodową – dotyczy rozkład poziomu kompetencji według krzywej Gaussa. Wynika z niej bezlitośnie, że większość jest przeciętna, niewielki odsetek, to geniusze, a bezmyślni ignoranci, to również niewielka podgrupa. W tym rozumowaniu jest jeden poważny haczyk. Wprowadzany właśnie przez oblecha od edukacji system szkoleń lekarzy może spowodować, że nowy szczyt krzywej, czyli nowa przeciętna, wypadnie tam, gdzie dziś jest poziom tych z istotnymi niedostatkami wiedzy medycznej. Trochę bardziej niebezpiecznie się zrobi, nieprawdaż? 

Tytułowe koszmary pozostają bez konsekwencji, dopóki Zjednoczona Patologia dysponuje aparatem represji. Jeżeli przegra wybory, może być jej przykro. Trzeba więc wprowadzić takie zmiany, które będą wymagały długiego czasu i bardzo trudnych starań, by je odkręcić. Na przykład, wprowadzić do systemu odpowiednio wielu, odpowiednio ideowych lekarzy. A potem szybko ich awansować. Przecież to już drużyna satrapy ma opanowane. A późniejsze unieważnianie dyplomów lekarskich lub przymusowe uzupełnianie wiedzy przez absolwentów medycznych studiów modlitewnych może być wręcz niewykonalne. 

Zamiast konkluzji – cytat. Jedno z pierwszych zdań wspaniałej powieści:

„Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie (…)” 

(M. Bułhakow: „Mistrz i Małgorzata”)

Pozwalam sobie uświadomić Państwu, że powoli staje się dla nas oczywistym, że żyjemy dłużej i sprawniej. Dla niektórych taki stan rzeczy jest naturalny i nieodwracalny. Otóż nie jest. Ideologizacja medycyny, jako przeciwieństwo tej opartej na możliwie twardych danych, musi skończyć się źle dla chorych i ich rodzin. Wiemy to z historii medycyny. Polska ma koszmarną szansę stać się liderem w liczbie bezsensownych śmierci i możliwego do uniknięcia inwalidztwa. Będzie to dotyczyć każdej i każdego z Państwa, niezależnie od poglądów. A wszystko – w imię utrzymania władzy przez chciwych nieudaczników. 

Podobieństwo opisanych w tekście osób do prawdziwych postaci jest przypadkowe. Prawdopodobnie. 

“Czas, to mózg”. Znajomość trzech objawów może uratować przed śmiercią lub inwalidztwem w udarze mózgu. FAST czyli MoST.

Wystąpienie co najmniej jednego z trzech objawów nasuwających podejrzenie udaru mózgu powinno spowodować natychmiastowe wezwanie pomocy medycznej. Dzięki temu osoba, u której one wystąpiły, będzie miała szansę na uniknięcie inwalidztwa lub nawet przedwczesnej śmierci.  

Objawy, które ze względu na bezpieczeństwo własne i osób bliskich powinien znać każdy, są następujące:

Zniekształcenie mimiki twarzy, najczęściej przejawiające się jako obniżenie kącika ust po jednej stronie

Osłabienie lub całkowita utrata władzy w jednej dłoni, lub całej kończynie górnej

Niewyraźna mowa, niekiedy niemożliwa do zrozumienia 

Jedyną racjonalną reakcją na stwierdzenie u siebie, lub u kogoś bliskiego, chociażby jednego z tych objawów, jest możliwie bezzwłoczne wezwanie służb Ratownictwa Medycznego. Nie – dzwonienie po znajomych lekarzach, nie – szukanie teleporady, nie – zamiawianie wizyty lekarza POZ. 

Dlaczego jest to takie ważne? 

W udarze mózgu najważniejsza jest zasada: “Czas, to mózg”, którą pozwoliłem sobie umieścić w tytule niniejszego wpisu. Szansa na skuteczne leczenie zależy od tego, jak krótki będzie czas od początku objawów do początku terapii. Dlatego możliwie natychmiastowe, zdecydowane działanie jest takie ważne. 

W anglosaskiej medycynie, to co opisałem powyżej ujęto w łatwo zapadający w pamięć skrót FAST:

F – od face – asymetria twarzy

A – od arm – niedowład lub porażenie ramienia

S – od speech – niewyraźna, lub niezrozumiała mowa

T – od time – jak najszybsza reakcja

Pozwoliłem sobie stworzyć polski odpowiednik tego skrótu, żeby mieli Państwo wybór, co zechcecie zapamiętać. Ten polski skrót, to MoST – jak most do ocalenia:

Mo – jak mowa (niewyraźna lub niezrozumiała)

S – jak słabość (ramienia lub dłoni)

T – jak twarz (asymetryczna)

O koniecznym pośpiechu niczego w polskiej wersji nie ma, ale wierzę, że rodacy są w większości wystarczająco rozgarnięci żeby wiedzieć, że skoro dzieją się rzeczy groźne (bo takie opisywane są w obydwu schematach), to trzeba działać szybko i konkretnie. 

Tym, którzy chcieliby jeszcze obejrzeć małe repetytorium polecam bardzo dobry, krótki film. Powstał podczas nasilenia COVID-19. Umiejętność samodzielnego rozpoznawania groźnych objawów przez niefachowców była wówczas szczególnie ważna, wobec przeciążenia systemu opieki zdrowotnej. Film nie stracił merytorycznej wartości chociaż system działa lepiej, niż wtedy.

Ten wpis rozpoczyna tegoroczną edycję “letniej szkółki medycznej samoobrony dla pacjentów”, zwanej czasami “letnią szkółką przetrwania”, pojawiającej s

Oficjalne zakończenie epidemii COVID-19: dobry moment na podsumowanie dokonań Zjednoczonej Patologii.

WHO ogłosiło koniec epidemii COVID-19, jako stanu naglącego i przejście choroby w kolejny etap – stabilnej obecności w ludzkiej populacji. Minister zdrowia ogłosił zamiar zniesienia ograniczeń epidemiologicznych w lipcu tego roku. Z pewnością przy okazji obwieści zwycięstwo Zjednoczonej Patologii nad zarazą, czemu będą wtórować inni prorocy tej formacji. Zanim jednak zaczną obwieszczać swoje zasługi, warto na spokojnie zastanowić się, jaki jest bilans ich rzeczywistych dokonań na tym polu. 

Poniższy spis nie jest jakimś systematycznym przeglądem. To raczej lista udokumentowanych zdarzeń, które najbardziej wryły mi się w pamięć. Oto one – wraz z konsekwencjami dla ludzkiego zdrowia i życia.

Opóźniona edukacja personelu medycznego, zwłaszcza lekarzy POZ i osób pracujących w systemie Ratownictwa Medycznego.

Już na początku pandemii WHO ogłosiła bardzo proste (z konieczności – nasza wiedza była wtedy minimalna) zasady postępowania z osobami chorymi na COVID-19. W tym – podstawowe parametry, które można było prosto monitorować w warunkach domowych. A także – ich wartości, których przekroczenie  powinno stanowić o możliwie szybkiej hospitalizacji chorej osoby. Kluczowymi parametrami były: ciśnienie krwi, tętno, liczba oddechów i saturacja krwi (SpO2) mierzona przy pomocy najprostszego pulsoksymetru. Przygotowano materiały edukacyjne dla medyków. Niestety – podczas kiedy w wielu krajach świata edukowano możliwie intensywnie i personel, i jak najszersze grupy społeczeństwa, u nas Ministerstwo Zdrowia nie zrobiło w tej kwestii nic. Chciwy Krzyżowiec zajmował się działaniami wizerunkowymi i klaskaniem. 

Efekt był przerażająco prosty: odmowy skierowania na hospitalizację lub wręcz – wysłania zespołów Ratownictwa Medycznego, pomimo dramatycznie złych wartości parametrów wskaźnikowych,  relacjonowanych przez wzywające pomoc rodziny chorych osób. W rezultacie – chorzy umierali w domach albo byli przyjmowani do szpitali w stanie dającym w praktyce minimalne szanse przeżycia. I nie mówimy tu jedynie o tak ukochanych przez Pinokia i Krzyżowca starcach z chorobami współistniejącymi. Umierali w następstwie tego bałaganu również ludzie zdecydowanie młodzi.

Ignorowanie antyepidemików, a potem antyszczepionkowców wśród nielekarzy, bronienie ich wśród lekarzy. 

…a skoro jesteśmy już przy edukacji społeczeństwa: Zjednoczona Patologia nie kiwnęła palcem gdy ich (albo prawie ich) politycy i lekarze sprzeciwiali się ograniczeniom epidemicznym, a nawet je sabotowali. To samo dotyczyło antyszczepionkowców w obydwu grupach. Co więcej założono zespół parlamentarny do spraw sanitaryzmu, czyli – przeciwdziałania ograniczeniom epidemicznym. I kolejny zespół, do spraw Izb Lekarskich, mający bronić przed nimi (ze wsparciem ministerstwa Zerro) lekarzy antyszczepionkowców. 

Nie reagowano również na postawę kleru katolickiego, otwarcie negującego epidemię i związane z nią ograniczenia, a także – negującego potrzebę szczepień ochronnych. 

Cóż, walka o najprościej myślący elektorat okazała się ważniejsza od ludzkiego zdrowia i życia. 

Ostentacyjne udawanie końca epidemii podczas kampanii prezydenckiej

To punkt szczególny. Pinokio podczas kampanii głosił nieustannie, że epidemia została przez ich hufce pokonana i nie ma co panikować. Precz maseczki, pełna wolność dla gęstych zgromadzeń prawdziwych patriotów, z entuzjastycznym wymienianiem uścisków dłoni. Pinokio, Adrian i Chciwy Krzyżowiec robili to z pełnym rozmysłem, bo liczyło się zwycięstwo. Fala zgonów nadeszła później…

Respiratory…

…i wszystko jasne. Sprowadzono niezdatny do użytku złom. Sądząc z efektywnych zakupów dokonanych przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i Fundację Pani Dominiki Kulczyk, można było kupić taniej. Respiratorów byłoby mniej, ale za to sprawnych i odpowiadających obowiązującym standardom. Tych respiratorów zabrakło dla niektórych pacjentów.

Być może część z Państwa odnajdzie w tych historiach opowieści o osobach z Waszych rodzin, lub takich, z którymi łączyła Was przyjaźń, a którzy zmarli w opisanych powyżej okolicznościach. Chociażby przez wzgląd na pamięć o tych, którzy nie przeżyli epidemii, powinniśmy pamiętać również o tych, którzy arogancją i zaniedbaniem przyczynili się do ich śmierci.

Kanadyjczycy opublikowali wytyczne stosowania “medycznej marihuany” w przewlekłych nienowotworowych zespołach bólowych. Dziura w murze hipokryzji ?

Czy opublikowanie zasad stosowania kannabinoidów w przewlekłych nienowotworowych zespołach bólowych stanowi przełom? Z pewnością nie, ale może zapowiadać realną szansę na lepsze i dłuższe życie dla ogromnych rzesz cierpiących ludzi. 

O ile kwestia zastosowania leków uzyskiwanych z konopii u chorych z zaawansowanym procesem nowotworowym znajduje coraz szersze poparcie społeczne, to leczenie przy ich użyciu nienowotworowych przewlekłych zespołów bólowych pozostaje mało poznanym, prawie wstydliwym zagadnieniem. W tym pierwszym przypadku chodzi przede wszystkim  usunięcie lub chociażby zminimalizowanie upodlającego cierpienia w terminalnym etapie życia, to w drugim musimy zmierzyć się z bardzo niekiedy długotrwałą chorobą i skutkami jej leczenia. 

Przewlekłemu bólowi często towarzyszą: bezsenność, lęk, depresja, zespół stresu pourazowego (PTSD), a także efekty nadużywania lub uzależnienia od różnych substancji, zwłaszcza opioidów i/lub alkoholu. Problem przewlekłego bólu jest, jak zatem widać, poważny – zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie jego rozpowszechnienie, szacowane w niektórych krajach na 20-25% dorosłej populacji. 

Przewlekłe zespoły bólowe stały się punktem wyjścia dla tzw. kryzysu opioidowego, który nastąpił na skutek działań części przemysłu farmaceutycznego i części środowiska lekarskiego. W przeważającej części rzecz dotyczyła USA, ale nie tylko. Stąd jego echa można znaleźć w kanadyjskich wytycznych, którymi się zajmujemy.  

Kryzys opioidowy, to efekt zastosowania bardzo prostego mechanizmu, który można sprowadzić do dwóch punktów. Pierwszy: przekonać pacjentów, że można szybko i łatwo usunąć dręczący ich ból przy pomocy przyjmowanych doustnie leków na receptę. Drugi: zataić przed nimi, że owe leki niosą ze sobą istotne ryzyko uzależnienia, ze wszystkimi jego następstwami. Ponieważ rzecz została znakomicie opisana na łamach “Polityki” przez Panów: Janka Rojewskiego i Pawła Walewskiego, więc po szczegóły pozwalam sobie odesłać Państwa do tamtych publikacji, zdecydowanie wartych, by się z nimi zapoznać. 

W Polsce (jak w wielu krajach europejskich) nie mamy problemu masowego nadużywania opiatów. Mamy za to problem nadużywania nienarkotycznych leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych. Długotrwałe, ciągłe stosowanie kwasu acetylosalicylowego, ibuprofenu i/lub paracetamolu może mieć dewastujące skutki dla organizmu. 

Poszukiwanie alternatywy dla stosowanej powszechnie terapii ma zatem głębokie uzasadnienie i w USA, i w Polsce. Stąd opublikowane właśnie kanadyjskie wytyczne zdecydowanie warte są naszej uwagi.

Autorzy wytycznych ograniczyli się do naturalnych substancji uzyskiwanych z konopii i nie zajmowali się substancjami czysto syntetycznymi. Najpopularniejszymi naturalnymi kannabinoidami, których dotyczy najwięcej dostępnych danych są: THC, czyli tetrahydrocannabinol i CBD, czyli  cannabidiol.

Wyodrębniono 14 sytuacji klinicznych związanych lub współistniejących z przewlekłym bólem i dla każdej z nich przedstawiono poziom wskazań do stosowania preparatów otrzymywanych z konopii. Dla każdej z tych sytuacji przedstawiono również ocenę jakości danych, na podstawie których proponowane są rozwiązania poszczególnych problemów.

Nie będę Państwa nudził medycznymi detalami dokumentu, ale kilka elementów może Państwa zainteresować.

  1. Zalecenie stosowania preparatów otrzymywanych z konopii u osób z przewlekłym nienowotworowym bólem przyjęto jako silne, przy wysokiem do umiarkowanego poziomie wiarygodności wspierających je danych. 
  2. Zaleca się stosowanie preparatów doustnych, jako preferowanych. Droga wziewna, w tym wdychanie dymu, ma zdecydowanie niższą wartość.
  3. Klasyczny THC wykazuje wyższą skuteczność przeciwbólową niż CBD. Niestety, również THC powoduje znacznie częściej objawy niepożądane. W takich sytuacja zaleca się stosowanie połączenia THC/CBD.
  4. Kannabinoidy zostały zdecydowanie zalecone w terapii zaburzeń snu u osób z przewlekłym bólem.
  5. Kannabinoidy, a zwłaszcza THC, zostały zalecone w terapii braku apetytu u osób z przewlekłym bólem (wysoki poziom zaleceń)
  6. Kannabinoidy, jako terapię pomocniczą zaleca się u osób z lękiem i przewlekłym bólem, nieskutecznie leczonym metodami niefarmakologicznymi
  7. Kannabinoidy zaleca się jako dodatek do opioidów u osób z przewlekłym bólem, u których terapia przeciwbólowa opioidami nie była skuteczna

Oczywiste wątpliwości może budzić fakt, że zalecenia są kanadyjskie. Jak w takim razie mogą wpłynąć na los pacjentów w Europie, nie mówiąc już o Polsce, gdzie medycyna jest coraz bardziej ideologiczna, a coraz mniej merytoryczna?  Doświadczenie uczy, że w tzw. północnym świecie pierwsze opublikowane zalecenia na jakiś temat są następnie kopiowane przez organizacje z pozostałych kontynentów i krajów, najczęściej z kosmetycznymi jedynie zmianami. Tak być może będzie i w tym przypadku. Warto mieć świadomość, że – podobnie jak w odniesieniu do roli kannabinoidów w leczeniu bólu nowotworowego – ogromną rolę mogą tu odegrać ruchy oddolne, czyli organizacje pacjentów i ich rodzin. Dlatego zamieściłem powyżej niektóre elementy wytycznych, żeby takie organizacje wiedziały, o co mogą się starać. Powstaje ogromna szansa, żeby realnie pomóc chorym z przewlekłymi zespołami bólowymi. I to jest dla mnie najlepsza, być może, wiadomość tych Świąt.

Zjednoczona Patologia zmierza do bycia medyczną wyrocznią. Kolejny etap puczu przeciwko zdrowiu i życiu, w imię władzy.

Jeżeli ten plan się powiedzie, to o prawidłowości postępowań medycznych decydować będzie Zero i jego psychotyczna, niedouczona gromadka.

W końcu stycznia wystartował zespół parlamentarny ds Izb lekarskich. Parlament ma do tego prawo, bo Izby Lekarskie po upadku PRL powołał i może podjąć decyzję o ich likwidacji. 

Komisji Przewodniczy Anna Maria Siarkowska, która wprawdzie o medycynie pojęcie ma nienachalne, ale braki wiedzy wyrównuje ambicją. 

Pomyślicie Państwo: nuda, nic nowego. To tylko pozory. Najciekawsze zaczyna się bowiem teraz.

Otóż, już na pierwszym posiedzeniu zespołu pojawił się (podaję za za politykazdrowotna.com) przedstawiciel ministerstwa specyficznie rozumianej sprawiedliwości, Rafał Kierzynka i oświadczył, że jego instytucja będzie zmierzać do włączenia prokuratorów w spory pomiędzy lekarzami, a sądami lekarskimi. “Jego zdaniem w sporach np. między lekarzem, a izbą lekarską ten pierwszy nie ma dostatecznej ochrony. Obecnie lekarz, m.in. za wypowiedzi publiczne, a nie narażenie pacjenta na utratę zdrowia jest zagrożony np. odebraniem prawa wykonywania zawodu.” 

Poczuli się Państwo zdezorientowani? To dopiero początek. „ W związku z tym istnieje koncepcja taka, żeby do tych postępowań włączony został prokurator. Jak wiadomo prokurator to nie tylko organ ścigający przestępców, ale to także rzecznik praworządności i dlatego (…)  jest w stanie przystępować do w zasadzie każdego postępowania, także do postępowania dyscyplinarnego przed organami samorządu lekarskiego„. 

Jeszcze dalej  poszedł w swych wypowiedziach wiceminister Marcin Warchoł (podaję za mp.pl), który: “(…) zapowiedział udzielenie „każdego możliwego wsparcia prawnego” lekarzom, którym sądy lekarskie zawieszają prawo wykonywania zawodu za prezentowanie poglądów sceptycznych wobec szczepień przeciwko COVID-19 oraz szerzej – wobec strategii walki z pandemią, przyjętej przez rząd.

Takie charakterystyczne dla Zjednoczonej Patologii ujęcie sprawy sugeruje, że ” oficjalna medycyna” jest w istocie przestępczym kartelem. Cóż, rozumiem, że oceniają innych według siebie. 

Była jeszcze wisienka na torciku: “(…)będę też osobiście prosił o udział, zaangażowanie Prokuratora Generalnego w tej sprawie – mówił wiceminister Marcin Warchoł”. Naprawdę mamy uwierzyć, że to jest spontaniczna inicjatywa  wiceministra, a nie pomysł jego zakochanego w sobie (z wzajemnością) i władzy (bez wzajemności) szefunia? “Przyjacielu, nie każ mi w to wierzyć, to obraża moją inteligencję” (Mario Puzo).  W spontaniczność aparatczyków raczej nie można wierzyć, ale już w intencje liderów Zjednoczonej Patologii – trzeba, jak najbardziej. Wrócimy do nich na końcu. 

Zweryfikujmy przede wszystkim podstawy tego całego bełkotu. 

Czytaj dalej „Zjednoczona Patologia zmierza do bycia medyczną wyrocznią. Kolejny etap puczu przeciwko zdrowiu i życiu, w imię władzy.”

Do psychiatryka za chęć usunięcia uszkodzonego płodu? Przemocowe nieuki ze Zjednoczonej Patologii są do tego zdolne. I zyskują kolejne narzędzia.

Tytułowy orwellowski koszmar może urzeczywistnić się dzięki nowym regulacjom prawnym, które opisała w “Polityce” Pani Martyna Bunda.  Warto ten tekst uważnie przeczytać, bo pokazuje niebezpieczny dryf państwa niedostatku, w którym chęć (i – powiedzmy uczciwie – możliwość) zapewnienia odpowiedniej opieki psychiatryczno-psychologicznej, podjętej w odpowiednio krótkim czasie od zgłoszenia, zastępowany jest zdaniem się na uznaniowe decyzje niekompetentnych w tej kwestii sędziów lub lekarzy nie będących psychiatrami. 

Czytaj dalej „Do psychiatryka za chęć usunięcia uszkodzonego płodu? Przemocowe nieuki ze Zjednoczonej Patologii są do tego zdolne. I zyskują kolejne narzędzia.”

Afera mleczna w NFZ i Willa+. Cóż za piękny zbieg okoliczności! Bójcie się nie-lewacy i nie-komuniści!

Niedawno NFZ ogłosiło, że wyciągnie surowe konsekwencje finansowe wobec lekarzy, którzy wypisywali specjalne mleko dla dzieci z alergiami mimo, że przekroczyły one wiek do którego obowiązuje refundacja. Mimo, że z dokumentacji pacjentek i pacjentów wynikało jasno, że wskazania do stosowania takiego żywienia utrzymywały się nadal. 

Zjednoczona Patologia rzadko o tym mówi, ale refundację ogranicza, gdzie tylko może. Albo w ogóle jej nie przyznaje, mimo ewidentnych wskazań medycznych. Oczywiście, warte naszej uwagi są tylko te metody, które mogą zapobiec inwalidztwu albo przedwczesnej. Wystarczy tylko tyle i aż tyle. Z pewnego punktu widzenia można traktować refundację, jako wyraz wsparcia przez państwo dla  najbardziej istotnych metod diagnostyki i terapii. Są to przy tym nierzadko metody najnowocześniejsze. Otóż, jeżeli tak spojrzymy na refundację, to Polska raczej cofa się medycznie, niż rozwija, bo świat nam ucieka. 

Czytaj dalej „Afera mleczna w NFZ i Willa+. Cóż za piękny zbieg okoliczności! Bójcie się nie-lewacy i nie-komuniści!”

Pycha i Szmal dobrowolnie opowiada, dlaczego jakość szpitali publicznych będzie coraz gorsza.

Uczciwe wyznanie naszej patowładzy, co jest dla niej najważniejsze w zarządzaniu szpitalami i dlaczego ludzie w nich będą umierać coraz częściej, przemknęło w minionym roku bez echa. Rzecz  zrozumiała wobec lawiny nadzwyczajnych zdarzeń. 

 25 listopada portal Polityka Zdrowotna opublikował wyniki 7 rankingu BFF Banking Group na najlepiej zarządzane szpitale publiczne. Portal ten zazwyczaj jako pierwszy podaje wieści ze świata Ministerstwa Zdrowia, w tym – doniesienia o nowych dokumentach regulujących działanie w ochronie zdrowia. Patronem Honorowym rankingu był rzecznik Praw Pacjenta, medialnym – Rzeczpospolita, a instytucjonalnymi: Polska Federacja Szpitali i Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych. Jeżeli ta lista obecności wydała się Państwu przydługa, to postaram się przekonać Was za chwilę, że ma ona znaczenie. I to takie makabryczno-pikantne. 

Czytaj dalej „Pycha i Szmal dobrowolnie opowiada, dlaczego jakość szpitali publicznych będzie coraz gorsza.”
Verified by MonsterInsights