Muzykoterapia ma sens

Panowie po zawale i mtwapa poruszyli ważny temat innych, nie ściganych prawem, rodzajów terapii wspomagających sprawność układu oddechowego.

To ważna kwestia i postaram się wrócić do niej w nieodległej przyszłości. Teraz tylko o metodach „muzycznych”. Przeszukawszy piśmiennictwo znalazłem dwie prace o pozytywnym wpływie śpiewu, jako terapii pomocniczej, na przewlekłe choroby oskrzeli. W jednym z tych badań użyto ponadto didgeridoo: tradycyjnego dętego instrumentu muzycznego Aborygenów, bo rzecz się działa w Australii (panowie grali, panie śpiewały). Jeszcze lepiej do ćwiczeń oddechowych nadaje się teoretycznie harmonijka ustna, na której gra się zarówno wdychając, jak i wydychając powietrze. Dane na ten temat są jeszcze bardziej skąpe – w poważnym piśmiennictwie znalazłem tylko jedną pracę, pochodzącą z Francji. Poza tym znam jedno tzw. kuluarowe doniesienie o doktorze z USA, stosującym od wielu lat grę na harmonijce, jako formę rehabilitacji oddechowej w przewlekłych chorobach oskrzeli. Efekty są podobno dobre, chociaż oficjalnej publikacji nie ma. W Polsce orędownikiem terapeutycznego zastosowania harmonijki jest Bartosz Łęczycki – socjolog i znakomity harmonijkarz (dwie Złote Płyty!) zarazem. Niestety, nasze sławy w dziedzinie pulmonologii lub rehabilitacji nie uznały tej metody za wystarczająco poważną.

Warto podkreślić, że każda z opisanych form muzykoterapii niesie ze sobą dodatkowo pozytywny efekt psychologiczny.

10 sierpnia 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Verified by MonsterInsights