Zdrowy tryb życia nie powinien być formą pokuty. W ogóle idea pogodnego, zdroworozsądkowego dystansu do różnych umownych norm tego świata dobrze służy jakości życia. Tymczasem dyskusja nad problemami nadwagi przybrała nieoczekiwanie emocjonalny charakter.
Zacznę od kwestii porządkowej: pozwalam sobie poprosić by Pan Jurganovy zechciał w bardziej eleganckiej formie wyrażać swoje prośby o pozostawienie w spokoju wszystkich żyjących niezdrowo. Ma Pan oczywiście pełne prawo do wygłaszania takich żądań, ale stanowczo wolał bym, żeby zechciał Pan unikać słów nazbyt mocnych, których przecież Pan nie nadużywa. Bierzmy przykład z tekstów Jeremiego Przybory, z których cudownie można się uczyć, jak największe świństwa i obelgi można wyrazić nieskazitelnym językiem. Zgoda?
Pan mtwapa, jak zawsze dociekliwy i zacięty w swych polemikach, był łaskaw przeoczyć kilka ważnych elementów.
Po pierwsze – zastanówmy się nad sensem pracy, którą tak starannie Pan zechciał zdeprecjonować. Nikt nie twierdzi, że nadwaga i otyłość nie szkodzą. Problem w tym, że nie wiemy, jakie mamy szanse działania, jeżeli nadwaga i otyłość nie zdążą jeszcze zbytnio zaszkodzić. Czyli – z analizy wpływu samej nadwagi i otyłości na długość życia trzeba było wyłączyć osoby z poważnymi powikłaniami otyłości, oraz z poważnymi chorobami współistniejącymi. Takie są elementarne zasady metodyki badań naukowych, których starają się trzymać wszyscy badacze, jakkolwiek nie zawsze jest to możliwe. Dokonano zatem analizy losów pacjentów już ważących nieco zbyt dużo, ale jeszcze bez powikłań. W dzisiejszych czasach większość z takich pacjentów stara się (może nie zawsze systematycznie, ale jednak) podejmować działania, które dadzą im nadzieję na dłuższe i lepsze życie: modyfikując dietę, ograniczając przyjmowanie różnych niezdrowych substancji, stosując różne formy aktywności fizycznej, etc. Podkreślają to w swoim komentarzu autorzy badania w JAMA. Okazuje się, że jest wiele do wygrania. Jest to bardzo ważne przesłanie dla wielu ludzi: nawet jeżeli nie w pełni znormalizujesz swoja masę ciała, to i tak warto modyfikować swój sposób życia. Oczywiście – im więcej się osiągnie (w rozsądnych granicach), tym lepiej. Jednak – nie warto się zniechęcać tylko dlatego, że docelowe rezultaty nie zostały osiągnięte.
Jak Pan widzi – czytaliśmy te same prace, a jakże różne są nasze wnioski. Czas pokaże, kto z nas ma rację.
Po drugie – ostrożnie podchodził bym do kategorycznych opinii, wygłaszanych przez moich kolegów po fachu, nawet tych najbardziej znamienitych. Nie mówię, że nie mają racji. Poczekajmy, unikając naśladowania ich radykalnego tonu. Historia medycyny – również ta całkowicie świeżutka – zna nazbyt wiele przykładów wielkich autorytetów, które musiały wstydzić się takich, nazbyt agresywnie i buńczucznie wygłaszanych, deklaracji.
Po trzecie – praca w JAMA idzie zdecydowanie „pod prąd” marketingu, promującego agresywne leczenie każdej nadwagi i otyłości (nota bene polecam Państwa uwadze doniesienie w serwisach z ostatnich dni – o dramatycznych efektach niepożądanych jednego z takich leków). Byłbym bardziej ufny, gdybym mógł utwierdzić się w przekonaniu, że żaden z lekarzy, których opinie cytowało BBC, nie jest konsultantem firmy, zajmującej się tego rodzaju terapią. Trick w tym, że osoba wypowiadająca się w oficjalnej, fachowej prasie, lub portalu, musi ujawnić swoje relacje z przemysłem. W ogólnych mass-mediach, takich jak BBC – nie.
Przede wszystkim jednak – warto pamiętać, że stres szkodzi jeszcze bardziej niż nadwaga. Nierozsądnie byłoby zatem, dyskutując o tym, co w życiu szkodzi, zatruwać je jeszcze bardziej poddając się negatywnym emocjom.
7 stycznia 2013