Zgon pacjenta kardiologicznego po przejściu przez tzw. magnetyczną bramkę bezpieczeństwa wydarzy się również w Polsce, kwestia tylko – kiedy.
Na małym rosyjskim lotnisku trzydziestolatka z implantowanym stymulatorem serca zmarła (podaję za „The Telegraph”) wkrótce po przejściu przez tzw. bramkę bezpieczeństwa, przez którą – jak każdy pacjent ze wszczepionym urządzeniem do elektroterapii serca – nie powinna była przechodzić.
Z opisu wydarzeń można wywnioskować, że najprawdopodobniej pole elektromagnetyczne bramki bezpieczeństwa zmieniło sposób pracy stymulatora w ten sposób, że wywołał on śmiertelne w skutkach zaburzenia rytmu pracy serca pacjentki.
Dlaczego osoba ze stymulatorem serca przeszła przez bramkę bezpieczeństwa, mimo że miała ze sobą całą niezbędną w takich przypadkach dokumentację? Przerażające jest, że – jak wynika z relacji – nikt nie wie, jak do tego doszło. Cóż, nieortodoksyjny stosunek do procedur bezpieczeństwa w państwie, gdzie zdarzają się samozwańczy żołnierze (a nawet, podobno, reprezentacja w siatkówce mężczyzn), nie jest niczym nowym. Na naszych lotniskach coś takiego prawie na pewno się nie wydarzy. Mamy procedury, których się przestrzega.
Zastanawiacie się zapewne Państwo, po co publikuję ten wpis i czy na pewno nie jest on efektem odmiennego stanu mojej świadomości. No bo o czym tu pisać? Nie zdarzy się, to nie! Nie ma sprawy!
Kłopot w tym, że sprawa jest, bo magnetyczne bramki bezpieczeństwa znajdują się nie tylko na lotniskach, ale również w innych instytucjach – na przykład w sądach. Służby ochrony lotnisk są obecnie dobrze wyszkolone pod względem szczególnego trybu przeprowadzania kontroli bezpieczeństwa u osób ze wszczepionymi stymulatorami serca lub kardiowerterami-defibrylatorami (ICD).
Poziom wyszkolenia strażników sądowych pozostaje skandaliczny. Pacjenci skarżą się, że tamtejsi ochroniarze ignorują wszystkie dokumenty medyczne, łącznie ze specjalnymi zaświadczeniami. Jedna z pacjentek opowiedziała, że została siłą przeciągnięta przez ochroniarzy przez bramkę magnetyczną w sądzie. Skarg nie ma, bo niestawienie się na rozprawie grozi dotkliwymi konsekwencjami – wejść do sądu jakoś trzeba. No a poza tym – kto byłby taki głupi, żeby składać skargę na sąd, w którym toczy się jego sprawa?
Oczywiście silne pole elektromagnetyczne, które zadziała na stymulator albo ICD, bardzo rzadko zabija pacjenta. Jest to jednak możliwe. Znacznie częściej dochodzi do przesterowania urządzenia, co skutkuje pogorszeniem samopoczucia w ciągu kolejnych dni lub nawet tygodni. Jestem pewien, że gdzie jak gdzie, ale w świątyniach prawa nie powinno się narażać kogokolwiek na niebezpieczeństwo będące następstwem wyłącznie niestosowania przyjętych powszechnie procedur oraz zwyczajnego nieuctwa i arogancji personelu.
Wiedza o zasadach szczególnego postępowania wobec osób ze wszczepionymi urządzeniami do elektroterapii powinna być obowiązkowa dla wszystkich służb ochrony i egzekwowana w okresowo przeprowadzanych, oficjalnych sprawdzianach. W niezbędnym, elementarnym zakresie nie jest ona ani skomplikowana, ani obszerna. Dwugodzinne szkolenie powinno w zupełności wystarczyć. Nie wiem tylko, ile czasu zajmie odpowiednim decydentom zrozumienie, że państwo, które reprezentują, powinno zapewnić bezpieczeństwo wszystkim osobom przybywającym do jego sądów – także pacjentom kardiologicznym.
29 listopada 2014