Ujawniony właśnie fakt zlecenia węgierskiemu cybernajemnikowi inwigilacji strajkujących w CZD pielęgniarek jest miarą zwyczajnego ludzkiego upadku doktora Konstantego Radziwiłła, ale powinien być również sygnałem do przerwania jego ministerialnej kariery.
Przypomnijmy: w czerwcu ubiegłego roku odbył się strajk pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka. Minister Radziwiłł podszedł do niego z całą, właściwą sobie paternalistyczną arogancją. Twierdził, że strajk jest nieetyczny, bo „chodzi o kasę”.
Taka retoryka sugeruje zawsze nieuzasadnioną chciwość drugiej strony. Tymczasem rzeczywiście chodziło o pieniądze. Bo pielęgniarki w Polsce, w tym również w Centrum Zdrowia Dziecka, pracują za pieniądze, za które mało kto zgodziłby się w ogóle w obecnej rzeczywistości pracować. Jest to stan nie do zaakceptowania, zwłaszcza jeżeli przyjmiemy, że wynagrodzenie powinno odzwierciedlać istotność wykonywanej pracy, wymagane kwalifikacje i obciążenie odpowiedzialnością. Żądania pielęgniarek nie były zatem żadną fanaberią, tylko walką o zawodową godność. Ponadto strajkującym chodziło również o zbyt małą liczbę pielęgniarek na dyżurach, co zagrażało bezpieczeństwu pacjentów. O tym drugim, niezwykle ważnym problemie minister nie był łaskaw wspomnieć. Jego wypowiedzi musiała łagodzić nawet pani premier.
Okazało się, że w swoim braku szacunku dla pielęgniarek doktor Radziwiłł posunął się znacznie dalej. Dzisiaj rano „Wprost” opublikował informację, że zlecił on analizę internetowych poczynań strajkujących, w tym danych z zamkniętych grup na portalach społecznościowych. Wykonawcą był Miklos Socska, węgierski ekspert analizy internetu. Dostarczone przez niego wyniki miały zawierać dane osób uczestniczących w proteście, a zwłaszcza tych najaktywniejszych. Innymi słowy: dr Radziwiłł zlecił inwigilację poczynań internetowych osób uczestniczących w proteście. Po co? Nie wiem i boję się domniemywać, bo hipotez może być wiele, a żadna nie brzmi uspokajająco.
Jakie by nie były intencje doktora Radziwiłła, przerażające jest, że minister rządu kraju członkowskiego Unii Europejskiej prowadzi taką akcję, zamiast rozwiązać problem. Tak postępowała władza w PRL. Z dzisiejszego punktu widzenia znacznie groźniejszy jest jednak wniosek, że minister zdrowia RP w ogóle nie zamierzał rozwiązać problemu polskiego pielęgniarstwa w sposób zapewniający jakąkolwiek realną skuteczność jego działań.
Pozwolił sobie na aroganckie działania, bo pielęgniarki są bezbronne, uważa więc, że może ich nie szanować jako partnera w sporze. To nie najlepsze świadectwo etyczne.
Wynikła właśnie „NurseCyberGate” będzie wielkim testem dla co najmniej dwóch grup.
Jestem niezwykle ciekaw, jak przewodniczący największego związku zawodowego, były komandos, specjalista od palenia opon i gróźb karalnych wobec polityków, zareaguje na fakt cyberagresji przeciwko osobom walczącym o lepsze warunki pracy i o poszanowanie swojego zawodu. To wielka próba wiarygodności dla tego, ale i dla wszystkich innych związków zawodowych.
Przede wszystkim jednak jestem ciekaw, czy nastąpi jakakolwiek reakcja ze strony pani premier oraz ze strony Wodza Narodu. Ich zachowanie się w tej sprawie będzie wielkim sprawdzianem, czy rzeczywiście stoją po stronie tych, którzy są najbardziej krzywdzeni, bo bezbronni. Utrzymanie doktora Konstantego Radziwiłła na stanowisku ministra zdrowia byłoby w tej kwestii niezwykle jednoznacznym świadectwem ich cynizmu.
26 czerwca 2017